22.9.12

joga.

cieszy i boli. boli i cieszy.

boleśnie au. radośnie au.

19.9.12

zadbałam, podlałam, nawilżyłam.

ruszyłam z miejsca, nawet jeśli to ta sama orbita, z której prędzej czy później spadnę w ten sam punkt wyjścia.

lepiej.

niepokoi mnie jedynie, że czerpię mądrości życiowe z serialu, którego target audiencją są kanadyjskie nastolatki.

17.9.12

niedobrze.

chwiejny grunt pod nogami. trudno złapać się jakiegokolwiek pewnika.

byłam już w tym miejscu i oto jestem znów.

zatrzymać się na poboczu, rozejrzeć, posłuchać, pooddychać, ale broń boże NIE ROBIĆ.

13.9.12

przebiegłam. to znaczy zdałam. mam. jestem.

nie czuję, nie dotarło, dalej jestem kompulsywno obsesyjno nieobliczalna.

bilans wieczoru, dzisiaj, przed chwilą:

6 kieliszków wina (jedno na koszt barmana), skonfundowany kolega sprzed lat, szczerość wypluta w twarz, przytulanie żałości, wymuszone wymioty, łzy w metrze, zerwana przyjaźń w życiu i na fejsie, odświeżona przyjaźń na fejsie.

dont look back. dont

6.9.12

pobiegnę, przebiegnę i dobiegnę.

5.9.12

mózg puchnie, a brzuch rośnie.

egzamin, który przeżywam każdą komórką ciała.

właśnie, ciało. dorosłe jest, co raz starsze, a wrażenie mam jakby było nieużywane.

oddam ciało w dobre ręce. tak, to też.

wczoraj rozmawiamy sobie na skajpie, nie do końca się słysząc, parę tysięcy kilometrów słychać za to bardzo, i zupełnie jakby to była rozmowa kontrolowana, mam wrażenie, bo z jednej strony o krzywdach co sobie zarządził przyjaciel daleki, a z drugiej o przygnębieniu ostatecznym. jakoś lekko nam szło wypowiadanie tego wszystkiego, ciężkiego kalibru zdania, chyba dlatego, żeśmy mieli wrażenie, że nie do końca się słyszymy.

- chciałbym się już nie obudzić.
- a ja bym się chciała obudzić w innym życiu.

przeczytałam gdzieś, że w celu poprawnego funkcjonowania należy pogodzić się ze swoimi niespełnionymi marzeniami, opłakać, przejść po nich żałobę i iść dalej.

kurwa, nie.