25.1.14

obecnej zimy zajmuję się w życiu tym samym co zwykle. codziennością. od święta natomiast wpadam w odmęty przesady co objawia się bieganiem na mrozie albo orgietkami żywieniowymi. jedno prawdopodobnie wynika z drugiego, drugie z pierwszym się łączy i vice versa. dziś do "antychrysta" von triera karmelizuję płatki owsiane i robię słownie 5 przerw podczas filmu na herbatki, dokładki i na-deser-jabłuszka. w efekcie zasypiam po pierwszych 15 minutach, a potem w ogóle się nie boję, choć autor chciałby, metafory mam w nosie, sceny niewygodne odpuszczam prędko i odwracam głowę, później burczy mi w brzuchu i piszę wymówkowego smsa dlaczego nie przyjdę na imprezę, na którą zapowiadałam się byłam od dwóch tygodni. film skończył się i już.

poza tym lubię słuchać jak inni opowiadają o swoich codziennościach, zwłaszcza z gatunku wstałem, zjadłem, zasnąłem i wszystkich kuriozów tychże. najciekawsze w życiu wydaje mi się to.

i jeszcze jedno. zwierzęcość moja dopada mnie bardzo. biologia, przyroda, ekosystem oraz ja w nim. i wcale nie żadne tam intelektualne pitupitu, a właśnie wszystkie podstawowe sprawy: pożywienie i reprodukowanie. samce i samice. ciepło na zimę oraz znaczenie własnego terenu. stado. 

dlatego właśnie hołubię ciało i ciało wyznaję. słuchać ciała trza.

 

5.1.14

ciało. ciałem. ciele. ciała. ciał. ciałami. ciałach.

 
no więc nie śpię. nie śpię w nocy, czasem zasnę w dzień, ale budzę się, gdy już jest ciemno. nie wydarzyła mi się jeszcze w nowym roku praca, więc życie póki co nie koliduje.

rozglądam się gdzieś tutaj, w wirtualnym półświatku, bo tak mi się wydaje, że tutaj się zostawia takie wiadomości, tutaj się szuka tych, co chcą być znalezieni. albo nie.

ktoś zostawił na mnie bardzo dużo odcisków palców, można by zebrać z tego dna sample, który pozwoliłby mi określić wszystko.

brzydkie słowa cisną mi się, ale nie mam na to innej diagnozy: ocipiałam.

i tak mi się wydaje, że jest to jedna z tych transformacji, które czemuś służą, które wypychają do góry, ale same w sobie swędzą, pieką i każą zajadać się ketonalem. bożesztymój drogi, toż to brzmi jak rozedrganej nastolatki poemat, co zajada emocje lekami.

jestem w 100 procentach kobietą, myślę sobie, bo po przygodnym kontakcie z mężczyzną, doszukuję się w tym wyższego znaczenia i kręcę film, co by było gdyby.

byłoby gdy. taki film, co kobiety lubią kręcić se.

1.1.14

nakarmić głód doświadczeń życzę sobie na rok nowy rozpoczęty bajecznie:)