31.8.12

energy in motion. ruch w przyrodzie. przyrodo, ruszaj energią, ruszaj.

28.8.12

zbiera się. wczoraj wiadro łez w poduszkę. dzisiaj przekorne pomysły, żeby może jednak zadzwonić.
(po jaką cholerę?) w szaleństwie doskonałym, gdzie podstawową wykładnią logiczną jest wysoki współczynnik logiki braku mówię sobie: żeby o kimś zapomnieć, trzeba się z nim wreszcie skonfrontować.

smutek jest, zniszczenie i pożoga. samotność nad samotnościami. zmęczenie sobą, życiem, mieszkaniem, biedą, brakiem, staraniem się i jakąś wykrzesaną w sobie nadzieją, że coś, gdzieś, jakoś, ktoś, kiedyś.

wszystko aktualnie sprowadza się do zmagań. żeby wstać, działać, dbać i właśnie przestać sobie rościć i zasypiać nie mając wspomnień pod powiekami.

tabula rasa.



terapeutka obgryza paznokcie.

ciekawe dlaczego.

24.8.12

zmiana niezmienna. konsekwencja niekonsekwentna.

czyli że miotam się między starym a nowym. między działaniem a inercją. między nadzieją a desperacją.

nie wiem co robić i w ogóle CZY robić.

zleciłabym komuś zaplanowanie mi działania na najbliższe kilka miesięcy i sumienne doglądanie efektów tego planu. anybody?
egzamin.

egzamin dyplomowy.

komisja na egzaminie dyplomowym.

skład komisji na egzaminie dyplomowym.

skład komisji na egzaminie dyplomowym przeraża.

skład komisji na egzaminie dyplomowym przeraża mnie.

22.8.12

kilka życiowych obserwacji z dnia dzisiejszego będących podsumowaniem obserwacji lat kilku:

1. nauka w tym wieku boli. im później, tym gorzej.
2. jeżeli palisz/paliłeś jesteś ćpunem niczym brauniarz.
3. mieszkanie samemu nie robi dobrze. im dłużej, tym trudniej zmusić się, żeby z kimś, u kogoś.
4. zmiana dla samej zmiany nic nie zmienia.
5. zmęczenie nie jest najwyższym stanem człowieczeństwa.

20.8.12

move on. move on. move on.

muszę i chcę. chcę i muszę.

idę.

najpierw biegać, a potem się uczyć.
po raz kolejny odwyk nikotynowy. zimne poty, zawroty głowy i zawiść wobec wszystkich młodych, pięknych, zdolnych spacerujących z papieroskiem. ćpuńskie piekło. mam nadzieję, że po raz ostatni.

17.8.12

obejrzałam "godziny". na raty. niby od niechcenia. popłakałam się dopiero na samym końcu. też trochę od niechcenia.

jest we mnie jeszcze bardzo dużo porzuconego przez matkę dziecka.


ogromny głód dotykania

tak

śniadania i kolacje

tak


jest lepiej. kilka dni żywego człowieka w domu zniosłam całkiem dobrze. myślę nawet, że jeszcze dwa pokoje więcej i mogłoby już tak zostać na dłużej.

13.8.12

wieczna niekończąca się kreacja. a never-ending, always incomplete, unfinished and openended
activity in which we all, by necessity or by choice, are engaged